Przyszedł czas też na świątynie :) z uwagi na to, że jedynym środkiem transportu jest na Bali są taksówki najlepiej dogadać się z jakimś taksówkarzem i wynająć go na 10 h za 50$. Przewiezie Was gdzie tylko chcecie albo sam poda fajne miejsca :) mieliśmy dużo szczęścia, bo trafił nam się super taksówkarz, który wyprzedzał nasze pomysły, mówił świetnie po angielsku i był bardzo oczytany więc urozmaicał nam czas anegdotami :) Gdyby ktoś potrzebował i wybierał się na Bali podaje namiar Putu Sutrisna +62 878 621 20 455 oraz https://www.facebook.com/putu.kpi/photos :)
A więc przejechaliśmy przez miejscowość Tabanan i leżące nieopodal pola ryżowe (ryż to potrwa narodowa na Bali ;) ), widoki przepiękne.
Naszym przystankiem była świątynia Pura Ulun Danu Bratan. Jedna z ważniejszych świątyń na Bali z uwagi na to, że odbywają się tam obrzędy mające na celu zapewnienie wody rolnikom uprawiającym ryż. Położona jest w górach, nad jeziorem skąd rozciąga się przepiękny widok. Niestety miejsce jest trochę zbyt turystyczne i nawet mimo braku sezonu turystycznego spotkaliśmy masę chińczyków z aparatami :)
Podążając dalej za wskazówkami zjawiliśmy się również w Tanah Lot czyli ląd na wodzie. To świątynia zbudowana na skale, według legendy miejscowy kapłan przechadzał się okolicą i zauważył kawałek skały na morzu, postanowił tam odpocząć, a następnego dnia nakazał rozpoczęcie budowy. Miejsce to poświęcone jest bogom morza i oceanu, a świątyni bronią morskie węże. We wszystkich przewodnikach piszą, że to miejsce to must see, na nas jednak nie zrobiło, aż tak wielkiego wrażenia. Najlepsze świątynie jeszcze były przed nami :) tą zaliczam jako ładną, ale również bardzo komercyjną.
Nachodziliśmy się i ogarnęło nas znużenie z uwagi na ekspozycje na świeże powietrze, a my jesteśmy przyzwyczajeni tylko do tego klimatyzowanego, więc kolejny postój był na cup of coffee. Mieliśmy okazje spróbować herbaty z Sumatry, balijskiej kawy z Kintamani, kawy z Jawa oraz uwaga uwaga Kopi Luwak czyli kawy, której ziarna robione są z wymiocin takiego zwierzątka jak Luwak :) to najdroższa kawa na świecie i faktycznie 100g kosztowało ok. 60 dolarów. Jak smakuje? Bez szału :) jestem człowiekiem dość krytycznie oceniającym rzeczywistość. Super było jej spróbować żeby mieć zdanie na ten temat, ale jako codzienną kawę wolę late :)
A że jeść też trzeba po powrocie przyszła pora na testowanie kolejnej restauracji :) tym razem padło na Nelayan Seafood - http://www.nelayanbali.com/. Niestety byliśmy jedynymi gośćmi w całej knajpie, ale jedzenie było naprawdę pyszne i w super cenie. Mieliśmy też life music specjalnie dla nas piosenki na życzenie :) Tą restauracje mogę z czystym sumieniem polecić.