Bali było zawsze jednym z moich niespełnionych marzeń. Czekałam więc z niecierpliwością żeby sprawdzić czy moje wyobrażenie o tym miejscu pokrywa się z rzeczywistością. Dzień był ciężki...z samego rana opuściliśmy Malezję, z hotelu pojechaliśmy taksówką na stację autobusową już dobrze nam znaną :) Na stacji udało nam się odnaleźć nasz autobus nr 170 jadący z Johor Bahru do Singapuru, bilet kupiliśmy u kierowcy za całe 2$ :) Droga trwała całe wieki choć odległość jest niewielka. Malezja łączy się z Singapurem poprzez jeden most, który posiada po trzy pasy w każdą stronę.
Trafiliśmy na korek :( Po ok 40 min byliśmy po drugiej stronie i musieliśmy już tylko przejść kontrolę paszportów. Wszystko poszło gładko i mogliśmy z powrotem wsiąść do naszego autobusu. Następna stacja to "Ops Botanic Garden" w Singapurze :) Niestety nie za bardzo wiadomo gdzie się jest podczas jazdy autobusem, jest rozkład ale niewyraźny i jakoś nie miał odzwierciedlenia w rzeczywistości. Potwierdzenie znalazło twierdzenie "Koniec języka za przewodnika" i tylko miejscowi pomogli nam się odnaleźć i wysiąść na odpowiednim przystanku. Wysiedliśmy, przeszliśmy kładkę taszcząc za sobą niezliczone ilości walizek (w końcu przyjechałam na rok ;P) i wtedy bardzo mocno dało o sobie znać oznaczenie ścieżek dla niewidomych. Kółka każdej z walizek cały czas się zacinały. Singapur jest bardzo dobrze przygotowany dla osób niewidomych, wszystkie ścieżki przy środkach komunikacji wskazują drogę. Na stacji metra, która była po drugiej stronie ulicy szybko kupiliśmy kartę miejską i trochę ją podładowaliśmy. Jeszcze parę stacji i będziemy mogli zostawić nasze bagaże w mieszkaniu znajomych, do którego później na parę dni wrócimy. Jest! Stacja Buona Vista...cała płynę, rozpływam się i nie mam siły trzymać żadnej z walizek. Wysiadamy...na wyjściu ze stacji metra kontrola walizek wraz z ich otwieraniem. Może wyglądamy niebezpiecznie :)? i teraz się zaczyna. Zarządziłam wersję oszczędzania (w końcu trzeba jakoś przeżyć rok tylko z oszczędności ) więc nie wzięliśmy taksówki, pchaliśmy te nieszczęsne walizki przez jakieś 800 metrów i naprawdę myślałam, że wyzionę ducha :) doszliśmy do celu dwie z nich zostawiliśmy, a dwie przygotowane na Bali zabraliśmy ze sobą i pojechaliśmy do Little India na szybki obiad. Uderzyły mnie tłumy ludzi, które tam były. Najśmieszniejsze było, że w metrze przed tą stacją pozostaliśmy tylko my i całe metro hindusów, które razem z nami wysypało się na zewnątrz na tej stacji. Ze względu na tłum i walizki wybralismy najbliższą kanajpkę ( tym razem bez wybrzydzania ;P) i zjedliśmy upragniona kolację :) Potem było już tylko metro, przesiadka na inną linię i znów metro aż do lotniska :) Na zegarku godz. 22.30, a samolot na Bali odlatuje o 07.20 rano. Miałam więc dużo czasu na przemyślenia :) check out mimo tylu godzin wcześniej się udał, lotnisko posiada nawet automaty do całkowitego selfcheck-inu wraz z nadaniem swojego bagażu (niestety te uruchamiają się dopiero na 2 h przed odlotem). Poszwędaliśmy się po lotnisku, porobiliśmy zdjęcia, przez pół nocy usilnie próbowałam zasnąć, ale bezskutecznie i w końcu po wieeeeelu godzinach wybiła godzina na boarding :)
Jeszcze chwila i zaraz będę na Bali....lecieliśmy Jetstar airlines co okazało się lokalnym Rayainairem :) takie same wrażenia zapewnione. Doleciliśmy, taksóweczka z lotnika za ok 12$ i nasz piękny hotel Conrad na Nusa Dua. Polecam go każdemu, super widoki, standard i obsługa. Pierwszego dnia nic tylko relax :)
Trafiliśmy na korek :( Po ok 40 min byliśmy po drugiej stronie i musieliśmy już tylko przejść kontrolę paszportów. Wszystko poszło gładko i mogliśmy z powrotem wsiąść do naszego autobusu. Następna stacja to "Ops Botanic Garden" w Singapurze :) Niestety nie za bardzo wiadomo gdzie się jest podczas jazdy autobusem, jest rozkład ale niewyraźny i jakoś nie miał odzwierciedlenia w rzeczywistości. Potwierdzenie znalazło twierdzenie "Koniec języka za przewodnika" i tylko miejscowi pomogli nam się odnaleźć i wysiąść na odpowiednim przystanku. Wysiedliśmy, przeszliśmy kładkę taszcząc za sobą niezliczone ilości walizek (w końcu przyjechałam na rok ;P) i wtedy bardzo mocno dało o sobie znać oznaczenie ścieżek dla niewidomych. Kółka każdej z walizek cały czas się zacinały. Singapur jest bardzo dobrze przygotowany dla osób niewidomych, wszystkie ścieżki przy środkach komunikacji wskazują drogę. Na stacji metra, która była po drugiej stronie ulicy szybko kupiliśmy kartę miejską i trochę ją podładowaliśmy. Jeszcze parę stacji i będziemy mogli zostawić nasze bagaże w mieszkaniu znajomych, do którego później na parę dni wrócimy. Jest! Stacja Buona Vista...cała płynę, rozpływam się i nie mam siły trzymać żadnej z walizek. Wysiadamy...na wyjściu ze stacji metra kontrola walizek wraz z ich otwieraniem. Może wyglądamy niebezpiecznie :)? i teraz się zaczyna. Zarządziłam wersję oszczędzania (w końcu trzeba jakoś przeżyć rok tylko z oszczędności ) więc nie wzięliśmy taksówki, pchaliśmy te nieszczęsne walizki przez jakieś 800 metrów i naprawdę myślałam, że wyzionę ducha :) doszliśmy do celu dwie z nich zostawiliśmy, a dwie przygotowane na Bali zabraliśmy ze sobą i pojechaliśmy do Little India na szybki obiad. Uderzyły mnie tłumy ludzi, które tam były. Najśmieszniejsze było, że w metrze przed tą stacją pozostaliśmy tylko my i całe metro hindusów, które razem z nami wysypało się na zewnątrz na tej stacji. Ze względu na tłum i walizki wybralismy najbliższą kanajpkę ( tym razem bez wybrzydzania ;P) i zjedliśmy upragniona kolację :) Potem było już tylko metro, przesiadka na inną linię i znów metro aż do lotniska :) Na zegarku godz. 22.30, a samolot na Bali odlatuje o 07.20 rano. Miałam więc dużo czasu na przemyślenia :) check out mimo tylu godzin wcześniej się udał, lotnisko posiada nawet automaty do całkowitego selfcheck-inu wraz z nadaniem swojego bagażu (niestety te uruchamiają się dopiero na 2 h przed odlotem). Poszwędaliśmy się po lotnisku, porobiliśmy zdjęcia, przez pół nocy usilnie próbowałam zasnąć, ale bezskutecznie i w końcu po wieeeeelu godzinach wybiła godzina na boarding :)
Jeszcze chwila i zaraz będę na Bali....lecieliśmy Jetstar airlines co okazało się lokalnym Rayainairem :) takie same wrażenia zapewnione. Doleciliśmy, taksóweczka z lotnika za ok 12$ i nasz piękny hotel Conrad na Nusa Dua. Polecam go każdemu, super widoki, standard i obsługa. Pierwszego dnia nic tylko relax :)
Wieczorem wybraliśmy się na kolacja do restauracji Bumbu Bali - http://www.balifoods.com/, którą mogę szczerze polecić. Jedzenie nie było najtańsze, ale warte swojej ceny, swieże i robione na naszych oczach.