1 miesiąc w Singapurze czyli retrospekcja :)

Ostatnio długo nie pisałam, bo mieliśmy awarię jednego z komputerów. Przyznaję się, iż pewnego pięknego dnia niechcący wylałam na niego colę ;/ słodka ciecz we wnętrzu komputera raczej nie wróży dobrze. Na domiar złego okazało się, że po wyschnięciu nie działały dokładnie te dwa klawisze, które były potrzebne do wpisania hasła. Nie mogłam dostać się do zdjęć, a dla mnie bez zdjęć nie ma blogowej historii. Myślę, że gdybyście chcieli coś tylko poczytać to sięgnęlibyście po książkę :) Udało nam się już wszystko naprawić i oto jestem znów ;) Przez ten czas wiele się działo. Początek pobytu w Singapurze i próby poczucia się tu jak w domu to najintensywniejszy czas. Miasto jest piękne, szczególnie w centrum. Wszystko jest usystematyzowane, poukładane i czyste. Czuję się tu czasami jak w "Truman Show". Oglądaliście? Jeżeli nie to polecam ten film. Ten ład wydaje się wręcz nierealny i może to dziwne ale brakuje mi normalności, swobody i ludzkich zachowań. Trawa wszędzie tak samo idealnie ścięta, każda uliczka wygląda tak samo, jakość nawierzchni taka sama, śmieci na ulicy wszędzie tak samo brak i jeszcze ludzie dla mnie wyglądają tak samo :) Powinno się to chwalić ale mi mrozi krew w żyłach, jest tak pięknie, że aż nierealnie, nieludzko i całkowicie brak indywidualności. Singapurczycy są bardzo poukładani również wewnętrznie. Myślę, że wykroczenia nie mieszczą im się w głowie. Wyrośli w przekonaniu, że wszystko ma być in ordnung i nikt nie śmie sprzeciwić się panującemu porządkowi. Ma to swoje ogromne plusy w postaci bezpieczeństwa. Ludzie nie zamykają często nawet drzwi od domu na klucz vel. kartę. ;) oczywiście swoje robi też kara śmierci tutaj obowiązująca. Za przemyt czegoś przez granicę tutaj ludzi się wiesza. Co więcej pewnego dnia rozmawiałam z młodą singapurką i wymieniałyśmy się informacjami jak wszystko wygląda w Polsce i Singapurze. Zapytała mnie z wielkim zdziwieniem czemu my nie zabijamy ludzi tylko trzymamy ich w więzieniu i karmimy. Powiedziałam, że dajemy in szansę na poprawę i rehabilitację bo są żywymi stworzeniami jak my wszyscy. Sądząc po jej minie argument nie przemówił :) To jest właśnie jeden z momentów, w którym dosadnie widać różnicę kulturową.

A poniżej nasze poukładane osiedle Heritage View :) Drzwi na kartę, galeria z wejściem do mieszkania raz na parę dni czyszczona przez administrację, 4 baseny dla mieszkańców z różnym poziomem wody, singapurskie dzieciaki spędzają tu całe weekendy :)  Osiedle jest naprawdę przyjemne, zamieszkiwane głównie przez studentów, lokalnych ludzi jest niewielu. Niestety sprzyja to zaniedbaniom ze strony właścicieli mieszkań, którzy je wynajmują. Wiedzą, że studenci będą chcieli tu mieszkać, bo jest blisko uczelni i warunki są dobre i że 90 % będzie finalizowała cały deal online - czytaj nie zobaczy mieszkania na własne oczy. Kiedy przyjechaliśmy do naszego apartamentu chciało mi się płakać. Nie było czysto, a do tego wszędzie były rzeczy poprzednich lokatorów włącznie z pościelą rozwaloną na łóżku. Po zakupach w Ikei nasz pokój wygląda już inaczej, choć dalej wiele mu do domowego nastroju brakuje :) Co ważne w Singapurze Ikea występuje razy dwa i za każdym razem w środku miasta :) super dogodne :)

Rada: Jeżeli planujesz spędzić trochę czasu w Singapurze lub okolicznych krajach i potrzebujesz artykułów do domu to Ikea jest definitywnie najtańszym miejscem z najlepszą jakością rzeczy. Sami mieliśmy zagwozdkę gdzie powinniśmy się zaopatrzyć i zrobiliśmy porządny research na ten temat :) korzystaliśmy z tej na Alexandra Road.


Cały wynajem w Singapurze odbywa się przez agencje co wiąże się z dodatkowymi, niemałymi kosztami. Warto sprawdzić black agent's list zanim na coś się zdecydujecie. Mieszkania niestety są drogie...nie! masakrycznie drogie. Szczególnie te przy uczelni dlatego następnym razem zdecydowalibyśmy się na coś trochę bardziej oddalonego. Cena trochę lepsza choć oczywiście wciąż zawrotna, ale trochę więcej prywatności. Nasze osiedle przez liczbę studentów stało się niejako akademikiem. Basen jest cudowny ale znajduje się w głównym punkcie osiedla, na przecięciu wszystkich dróg z każdej z wież co w praktyce oznacza, że leżysz sobie w kostiumie na leżaku i co 5 minut musisz się witać i rozmawiać z kimś kto właśnie przechodził. Nie jest to już relaxem bynajmniej :)

Rada: Jeżeli zamierzasz wynajmować mieszkanie upewnij się, że właściciel zapewni adekwatną ilość kart wejściowych do liczby lokatorów. My na 5 osób mamy dwie karty, co jest znacznym utrudnieniem. Właściciel wiedział ile nas będzie, a my nie pytaliśmy o liczbę kart bo myśleliśmy, że to oczywiste, że zapewni minimum trzy, aby było po jednej na pokój. Niestety płonna nadzieja :)

Jako podsumowanie miesiąca spędzonego tutaj wiem jedno...pomimo małych stóp nie jestem Azjatką :) bynajmniej nie Singapurianką :) super miejsce na wakacje, ale nie chciałabym tu spędzić reszty swojego życia. Oczywiście są plusy w postaci bezpieczeństwa, porządku oraz wszechobecnej zieleni, ale nie czuję się tu jak w domu. Pobyt tutaj pozwolił mi docenić Europę i uświadomić sobie własną tożsamość. Wcześniej myślałam, że mogłabym mieszkać wszędzie. Teraz wiem, że to nie prawda, najlepiej czuję się w Europie. Jest mi najbliższa mentalnie i jedzeniowo. Jedzenia nie da się teraz streścić to zdecydowanie temat na inny post :) Uważam to jednak za duży plus, w końcu podróże kształcą :) Ta wykształciła we mnie pewną przynależność narodową :)

A oto powód naszego pobytu :) Proudly present...Insead :) Jeżeli zastanawiasz się nad tą uczelnią to K poleca ją w 100 % :) jakość nauczania oraz warunki perfekcyjne.