Niestety przygoda z Bali dobiegła końca i musieliśmy wracać :( od czasu kiedy w tym rejonie spadają samoloty czuję się dość niepewnie. Swoją drogą zaskakujące jest jak bardzo człowiek się zmienia. Dzieci nie boją się większości rzeczy, których boimy się jako dorośli. Nie myślą o konsekwencjach, ani nie martwią się sytuacjami, które mogą nigdy nie nadejść. Myślę, że to podejście przydałoby mi się teraz :) myślę, że jako dorośli powinniśmy się jeszcze dużo nauczyć i nie tworzyć sobie sami ograniczeń, tylko być wolni. Nie o tym miałam pisać :) Dotarliśmy więc na powrót do Singapuru, do mieszkania, które mieliśmy zamiar podnajmować od innego studenta i spędzić tam święta. Mieszkaliśmy na osiedlu Heritage View czyli naszym docelowym osiedlu, wystarczyło później tylko zmienić budynek :) Pierwszy szok...mieszkania tutaj zamyka się za pośrednictwem karty, jak pokoje hotelowe. Myśleliśmy więc, że to działa w ten sam sposób, więc kartą tylko otwieraliśmy drzwi, a wychodząc po prostu zatrzaskiwaliśmy je. Pewnego pięknego poranka kiedy siedzieliśmy w salonie na kanapie, ja w piżamie oczywiście, otworzyły się drzwi i wszedł nieznajomy chińczyk. Pomylił się biedny i bardzo się zmieszał. Był to dzień kiedy odkryliśmy, że mieszkanie należy też zamykać za pośrednictwem karty, bo samo zatrzaśnięcie drzwi pozostawia dostęp do mieszkania wszystkim nieuprawnionym osobom :) Pierwsza nauczka ! Kolejne spostrzeżenia pojawiały się same. Wycieczka metrem nauczyła mnie, że kobiety mają tu standardowo długie włosy i nie malują paznokci :) generalnie są piękne i strasznie im zazdroszczę, że przez cały rok chodzą w letnich ciuchach, bo mają ich dużo i mniej wydają docelowo. Nie muszą kupować butów, kurtek zimowych i akcesoriów. Szczęśliwi ludzie :)
Choć nie jestem fanką świąt i tego, że wszyscy bardzo się spinają w tym czasie to bardzo dotkliwie odczułam niemożliwość uczestniczenia w świątecznym klimacie. W Singapurze jest bardzo ciepło, zielono i nieświątecznie :) katolików jest bardzo mało, ale Singapur jako azjatycka europa zapewnia eventy na tę okazję. Udaliśmy się więc na Orchard Road czyli ulicę z shopping mall'ami. Takiej ilości i wielkości chyba jeszcze nie widziałam. Nawet Dubaj wysiada przy tym. Chyba z 10 budynków po 5 pięter to centra handlowe. Ulica jest długa i wymagająca, szczególnie dla portfela :) zaznaczam, że oparłam się pokusie nałogowego zakupowicza :) Trzeba przyznać, że Orchard Road bardzo ładnie i pomysłowo ozdobiona, choć z polskim klimatem świątecznym niewiele ma wspólnego.
Z Orchard Road pojechaliśmy prosto do China Town na kolacje wigilijną :) Niestety jedzenie nie jest tu zbyt dobre, chyba, że dla pasjonatów mięsa. Dla mnie jako, że od paru miesięcy jestem wegetarianką jest niezwykle ciężko znaleźć coś dla siebie. Oprócz popularności mięsa można również odczuć specyficzne jego przyrządzanie czyli mięso gotowane. Jak dla mnie najgorsza forma serwowania mięsa. Zjedliśmy na chińskim footcourcie. Będąc w takich miejscach pamiętajcie, żeby sprawdzać klasę okienka w jakim zamawiacie. Każdy counter ma tabliczkę z oznaczeniem: "A", "B" lub "C". Litery oznaczają klasę czystości, gdzie A to najczystsze miejsce.
Jako, że choinka jest towarem deficytowym to zrobiliśmy ją sami :)
W pierwszy dzień świąt udaliśmy się natomiast do Botanic Garden, miejsce przepięknie i godne polecenia. To super park, z ogrodami tematycznymi np. ogród orchidei. Nie zwiedziliśmy go całego ale zamierzamy nadrobić w przeciągu naszego pobytu :)
Świąteczne akcenty w Singapurze możecie zobaczyć poniżej. Myślę, że sweter prezentera będzie gościł teraz corocznie u mnie na wigili, K nie ma lekkiego życia ;) Wesołych Świąt moi drodzy :)!!!!!