Tak jak pisałam miejsce mnie urzekło. Pora chyba rozwinąć co takiego specyficznego tutaj jest i przyjrzeć się wszystkiemu. Pierwsza rzecz to transport. My mieszkaliśmy przy samym metrze więc stosunkowo łatwo nam było się przemieszczać. Zresztą do wielu miejsc można dotrzeć również na pieszo jeżeli mieszka się we w miarę strategicznym punkcie. Metro jest naprawdę ok, bilety kupuje się nie na przejazd, ani czas, a do konkretnego przystanku. Dlatego zawsze trzeba znać nazwę i w niektórych automatach tez kolejność przystanku, na którym chcecie wysiąść. Żenujący jest natomiast poziom usług. Taksówkarze nie mówią po angielsku, nie wiedzą jak dojechać na miejsce więc również jeżeli im nie wskażesz to marne szanse na osiągnięcie celu. Całe życie wydawało mi się, że głównym kryterium warunkującym pracę jako taksówkarz jest znajomość ulic i dojazdu. Tutaj moje myślenie musiało przejść metamorfozę. Wystarczy przecież mieć samochód. Wtedy znajomość drogi, stan techniczny i umiejętności prowadzenia schodzą na dalszy plan :) Podobnie sytuacja ma się z obsługą hotelową. Umiejętność posługiwania się angielskim w hotelu z międzynarodowej sieciówki nie jest konieczna. Jeżeli więc zadzwonicie na recepcję i poprosicie o coś, a pracownik hotelu powie, że tak oczywiście i odłoży słuchawkę to możecie być pewni, że należy się ubrać zejść tam i na migi wytłumaczyć jeszcze raz, bo ten człowiek Was nie zrozumiał. Tajlandia uczy bez wątpienia tolerancji i cierpliwości :) Przechadzając się przez Bankok można zobaczyć jak ważną osobistością jest tu król. Jego zdjęcie wciąż króluje nad miastem i zdobi wiele budynków.
Najlepsze w Tajlandii jednak jest jedzenie. To prawdziwe niebo w gębie. Restauracje są bardzo ok, jedzenie jest dobre, ale najlepsze jest uliczne jedzenie. Wszędzie wokół można zauważyć sprzedawców, którzy na ulicy, od ręki zrobią specjalnie dla Ciebie świeże owoce morza z grilla, banana w cieście, albo z prędkością światła potną przepysznego ananasa. Jedzenie rządzi!! Jednym z fajniejszych miejsc, którego zdecydowanie brakuje u nas w Polsce był footcourt w jednym z centrów handlowych. Miał trochę inną formę niż to co znamy, bo był mieszanką fast foodu i restauracji. Wchodząc na teren footcourtu dostaje się kartę, którą płaci się przy wszystkich stanowiskach z jedzeniem. Jest ich cała masa...poczynając od tajskiej a na koreańskiej kończąc. Jedzenie nie stoi w pojemnikach, ale po zamówieniu czeka się 5 min i jest na bieżąco przyrządzane. Wszędzie stoją zastawione stoliki, a kelnerzy sprzątają i przygotowują nowe. Jest to kompromis pomiędzy samoobsługą z szybkim jedzeniem, ale świeżym i przygotowanym specjalnie dla Ciebie, a restauracją gdzie można spodziewać się określonych warunków. Na koniec wychodząc reguluje się należność za wszystko co się na tą kartę nabiło. Super pomysł! Ja definitywnie zakochałam się w Pad Thai. Idealnie pasował w moje smaki i zawierał makaron, a nie ryż :)
Chcę tu wrócić!!!! Tajlandia jest przepiękna, niestety coraz bardziej turystyczna, ale wierzę, że poza Bankokiem, można znaleźć miejsce dla siebie :)