Po Boholu nastał czas na Cebu City, którego nie mieliśmy wcześniej okazji zobaczyć lądując tam. Z samego rana wsiedliśmy w prom na Bohol i tak jak wcześniej dotarliśmy do portu, skąd odebrała nas firma, z ktorą mieliśmy spędzić dzień na łódce nurkując. Zawieźli nas na Mactan, wsadzili na łódź i wyruszyliśmy na morze :) Rafy niestety nie było najpiękniejsze na świecie, za to grill jaki nam zrobili na łódzi był boski :) gdybyście kiedyś szukali pomysłu na marynatę to uwaga....ketchup i olej kokosowy....meeeeega!!!! będę tak robić cały czas po powrocie :) w każdym razie spędziliśmy miło dzień, dobrze zjedliśmy i spaliliśmy się słońcem :)
Mactan jest wyspą, która ma swoje ważne miejsce w historii świata. To tutaj dotarł Ferdynand Magellan odkrywając tym samym Filipiny. Magellan był portugalczykiem i chciał porwać się na odkrycie wysp korzennych jak nazywana była wtedy Indonezja. Nie znalazł jednak poparcia u króla Portugalii więc zwrócił się do króla Hiszpanii. Panowie się dogadali i Magellan wyruszył w podróż. Nie jest to podręcznik do historii więc zainteresowanych odsyłam do poszperania w jego kartach. W wielkim skrócie jednak Magellan odkrył Filipiny, przywiózł tam katolicyzm i zginął z rąk wodza Lapu Lapu, nigdy nie wracając do swojego kraju. Życie bywa smutne, ale dzięki Magellanowi stwierdzam, że Filipińczycy są jednymi z najgorliwszych katolików jakich widziałam.
Noleg w Cebu City mieliśmy zapewniony w bardzo fajnym hotelu, który polecam - Well Hotel http://www.ilink.ph/well-hotel-cebu. Nie drogo, przyzwoite pokoje, ciepła woda i dobra lokalizacja :) Wyruszyliśmy więc na miasto poniższym szlakiem :):
1) Basilica Minore de Santo Nino czyli Bazylika Dzieciątka Jezus => jeden z najważniejszych i najstarszych kościołów w okolicy. Pamięta on czasy kiedy Magellan dobił do brzegu Filipin. To on zawarł pakt z ówczesnym dowódcą Filipin i przekazał jego żonie figurkę Dzięciątka Jezus, która znajduje się w tej bazylice. Lokalni ludzie wierzą, że to ona przekonała mieszkańców wyspy, że Hiszpanie nie mają złych zamiarów i zapobiegła walkom. Magellan jednak wdał się w spory z zamieszkującymi plemionami i jakiś czas po tym wydarzeniu zginął. Figurka El Nino pozostała jednak najważniejszym symbolem chrześcijaństwa na Filipinach i znajduje swoje miejsce w każdym domu.
W kościele odbywają się msze na, które wszyscy tłumnie przybywają. Dziedziniec roi się od kolorowych parasoli, które każdy trzyma żeby móc jakoś przeżyć ten czas w palącym słońcu.
Przed kościołem jest pełno straganów gdzie można kupić dewocjonalia w tym figurkę El Nino. Ciągle jestem w szoku jak religijni są Filipińczycy. Nigdy nie widziałam czegoś takiego.
2. Colon Street => czyli ulica z największą ilością handlu ulicznego. Można tam kupić wszystko, łącznie z dopiero wypuszczonym filmem "50 twarzy Grey'a". Na Filipinach jest on już na DVD :) Wrażenie ze spaceru ulicami i obserwacji życia codziennego Filipińczyków jest bezcenne. Dopiero wtedy można przyjrzeć się i dostrzec biedę, siedzących na krawężnikach bezdomnych i dzieci sprzedające co tylko można.
A to sklep zoologiczny :) my znamy świnki morskie na zmianę z króliczkami miniaturkami, które wyrastają jak na pasztet, a na Filipinach znają kurczaki :)
3. Fort San Pedro => to najstarszy i najmniejszy port na Filipinach. Został zbudowany w XVI wieku przez hiszpańskich konkwistadorów jako znak ich osiedlenia się. W środku mieści się muzeum przedstawiające historię Filipin i hiszpańskiej kolonizacji. Warte zobaczenia.
Poniżej obrazy przedstawiającej króla Lapu Lapu, który rządził za czasów Magellana oraz jego żonę wraz z podarkiem czyli figurką Dzieciątka Jezus.
W Forcie natknęliśmy się też na sesję ślubną :)
A na koniec filipiński smaczek czyli infrastruktura uliczna :)
Cebu City jest miejscem, na które nie warto poświęcać więcej niż jednego dnia, ale będąc w okolicy powinno się je zobaczyć.