I nastała godzina 4 nad ranem, a z nią nasza bolesna pobudka na wschód słońca. Cały nasz pobyt spaliśmy w hotelu Maryu Guest House, który mogę polecić, jeżeli szuka się taniego noclegu w przyzwoitych warunkach. Jeżeli szukacie droższego, porządniejszego noclegu to polecam też hotel Angkor Miracle Resort and SPA - http://www.angkormiracle.com/. Bardzo dobra jakość, dobre jedzenie, super basen oraz już nie taka super cena :) Reszta naszej grupy się tam zatrzymała i byli bardzo zadowoleni. Wracając jednak do naszej pobudki, wsiedliśmy w busa i odjechaliśmy do Angkoru...
To miejsce to kompleks świątyń rozpościerających się na przestrzeni ok 100 km, które jest wpisane na listę UNESCO oraz co ważne jest największym kompleksem świątynnym na świecie !!! Angkor Wat jest za to najsłynniejszą ze świątyń, zbudowaną ok. 900 lat temu, na polecenie jednego z khmerskich władców z przeznaczeniem na jego prywatne miejsce modlitw. W czasie budowy w kraju panował hinduizm, a w XIII w. za sprawą nowego władcy zaczął rozprzestrzeniać się buddyzm. Świątynia została więc przekonwertowana, rzeźby przemalowane, a nowa religia rozgościła się na dobre. Kiedyś to miejscy było potęgą, zamieszkiwały je miliony osób, w czasach kiedy w Europie dzisiejsze metropolie liczone były w tysiącach. Niestety czas świetności się skończył wraz z najazdem Tajów i całkowitym zniszczeniem tego miejsca. Ludzie, którym udało się przeżyć wynieśli się z Angkoru i zostawili to miejscu dżungli. Stało się ono całkowicie zapomniane i zarośnięte, aż do czasu ponownego odnalezienia go przez Francuza imieniem Henri Mouhot. Miejsce jest cudowne, warte zobaczenia. Bilet wstępu do kompleksu kosztuje 20$ i pozwala w nim spędzić cały dzień.
To miejsce to kompleks świątyń rozpościerających się na przestrzeni ok 100 km, które jest wpisane na listę UNESCO oraz co ważne jest największym kompleksem świątynnym na świecie !!! Angkor Wat jest za to najsłynniejszą ze świątyń, zbudowaną ok. 900 lat temu, na polecenie jednego z khmerskich władców z przeznaczeniem na jego prywatne miejsce modlitw. W czasie budowy w kraju panował hinduizm, a w XIII w. za sprawą nowego władcy zaczął rozprzestrzeniać się buddyzm. Świątynia została więc przekonwertowana, rzeźby przemalowane, a nowa religia rozgościła się na dobre. Kiedyś to miejscy było potęgą, zamieszkiwały je miliony osób, w czasach kiedy w Europie dzisiejsze metropolie liczone były w tysiącach. Niestety czas świetności się skończył wraz z najazdem Tajów i całkowitym zniszczeniem tego miejsca. Ludzie, którym udało się przeżyć wynieśli się z Angkoru i zostawili to miejscu dżungli. Stało się ono całkowicie zapomniane i zarośnięte, aż do czasu ponownego odnalezienia go przez Francuza imieniem Henri Mouhot. Miejsce jest cudowne, warte zobaczenia. Bilet wstępu do kompleksu kosztuje 20$ i pozwala w nim spędzić cały dzień.
O 5 rano wraz z cała grupą turystów czekaliśmy w tłumie, aż wzejdzie słońce. Niestety świątynia jest dość zatłoczona i odbiera to atmosferę mistycyzmu i kontemplacji. Wszyscy tłoczą się nad jeziorem, znajdującym się na przeciwko świątyni i starają się zrobić jak najlepsze zdjęcie. Wielka szkoda, bo wschód słońca mógł być naprawdę pięknym przeżyciem w tych okolicznościach. Jadąc tam z samego rana warto jest zabrać ze sobą repelent na komary. Gdybym miała tam pojechać jeszcze raz to zdecydowanie swoją przygodę
rozpoczęłabym od najbardziej oddalonych świątyń i spokojnie je
zwiedzała, a Angkor Wat zobaczyła po południu, po pierwszym zajeździe
turystów :)
Podążając dalej odwiedziliśmy też Bayon Temple, która zwaliła mnie z nóg. Była piękna, oddalona od turystycznego zgiełku i bardzo spokojna. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że ludzkie ręce zrobiły coś tak pięknego i to bez specjalnych narzędzi. Twarze wykute w skałach sprawiły, że ciągle czuliśmy się obserwowani :)
Świątynia Bayon pokryta jest twarzami wykutymi w kamieniu, jest ich dokładnie 216. Wszystkie z tym samym grymasem specyficznego uśmiechu. Do tej pory nie wiadomo kogo przedstawiają. Wersje są dwie i jest do albo Budda, albo ziemskie wcielenie buddy czyli władca, który polecił zbudować tą świątynie. Pewnie nigdy się nie dowiemy...
I ostatnia najciekawsza, ze świątyń kompleksu czyli Ta Prohm, miejsce gdzie kręcony był Tom Rider. Przez cały czas wyobrażałam sobie Angelinę Jolie biegającą tu ze swoimi pistoletami. Za każdym razem takie wydarzenie w biednych krajach Azji jest bardzo pomocne, bo rozsławia miejsce. Każdy turysta chce je zobaczyć, a z przyjezdnymi nieodłącznie wiąże się zarobek dla lokalnych ludzi. Miejsce dla odmiany pokazuje przewagę natury nad człowiekiem. O ile poprzednie świątynie przekazywały potęgę ludzkości o tyle, ta przedstawia cuda natury. Piękne drzewa porastające budynki wyglądają jak z bajki...a zasadzie z filmu :) to drzewo to puchowiec, który rozprzestrzenia swoje korzenie wszędzie gdzie się da, wbijając je w szczeliny budynków. Pewnie za kilkanaście lat to miejsce nie będzie wyglądało już tak samo...
...a to jedna z najbardziej zjawiskowych kobiet jakie widziałam ostatnimi czasy...nie wiem czy to miejsce sprawiło, że wyglądała tak pięknie czy ona sama...
Po całym dniu wrażeń, pięknych widoków i przytłaczającego zmęczenia wróciliśmy do Siem Reap na kolacje. Warto zrobić rezerwacje wcześniej w miejscu Temple Club https://www.facebook.com/pages/Temple-bar-Pub-Street-Siem-Reap-Cambodia/191236967582155. To dwupiętrowy lokal, na dole jest club, a na górze restauracja z baaaardzo dobrym jedzeniem. Dostając stolik i przychodząc ok godz. 19 macie szanse wybrać najlepsze miejsce pod samą sceną i o 19:45 obejrzeć pokaz tradycyjnego tańca, który trwa aż do 21. Super przeżycie, nam udało się dostać najlepsze miejsca więc mieliśmy niczym nie zakłócony widok.