Siem Reap czyli magiczna Kambodża

Kambodża to kraj o ciężkiej historii, który okazał się fantastycznym, niezwykle ciekawym miejscem, wypełnionym przemiłymi ludźmi. Nasz lot był do Siem Reap czyli najbardziej popularnego miasta tego kraju, Swoją popularność zdobyło dzięki świątyni Angkor Wat i Angelinie Jolie, która w jednej ze świątyń odgrywała sceny do Tom Rider. Cała nasza podróż była zaplanowana z przewodnikiem Be Sokong Kear ( e-mail kear0204@yahoo.com, tel. (855) 17 950 204/ 97 98 98 224), którego mogę z czystym sumieniem polecić. Cena 110$ obejmowała odbiór z lotniska w Siem Reap, klimatyzowanego busa zaopatrzonego we wszystkie zimne napoje, łącznie z piwem, dzień we Floating Village, dzień w Angkor Wat wraz z biletem wstępu, kolację, Phom Kulen oraz przejazd do Phom Phen skąd mieliśmy lot powrotny.

Polacy jak wiele innych nacji potrzebują wizy do tego kraju. Wszystko można załatwić online, nie potrzeba nawet wywoływać zdjęcia. Wiza przyjdzie na maila w przeciągu ok 2-3 dni roboczych, wystarczy zapłacić 38$, wydrukować ją dwa razy i stawić się na lotnisku.

Nasz pierwszy dzień po dotarciu do tego miasta polegał na szybkim zostawieniu bagaży i wycieczce do Floating Village czyli pływającej wioski. Znajduje się ona około 30 min jazdy od Siem Reap, po dojechaniu autobusem przesiadka na łódkę i wyruszyliśmy przez brudne wody do wioski pływającej na wodzie. Generalnie to osada, której domy ustawione są na palach i pływają na wodzie. Ludzie bardzo często się przenoszą dostosowując swoje życie do poziomu wód, a co za tym idzie pory suchej i deszczowej. Bieda, brudna woda, brudne dzieci i choroby. Tak to mogę w wielkim skrócie określić. Słyszałam, że niewiele osób dożywa tam 60 roku życia, a ponad 10% dzieci umiera bardzo wcześnie, króluje malaria i inne choroby oraz krokodyle. Obraz nie był przyjemny i nic ciekawego nie było tam do zobaczenia, poza oczywiście doświadczeniem czegoś nowego i możliwością zbudowania swojej własnej opinii. Przerażający jest fakt, że ta bieda pchnęła ludzi do zrobienia z tego miejsca atrakcji turystycznej, która atrakcją bynajmniej nie jest...


Po dość ciężkim przeżyciu pływającej wioski postanowiliśmy odwiedzić Pub Street czyli ulicę pabów, clubów, turystów i bazaru :) Miejsce kolorowe, pełne ludzi, głośne, radosne i z fantastyczną chilloutową atmosferą :)
 Co ciekawe w każdym z lokali widnieje tabliczka przestrzegająca przed braniem narkotyków. Najwyraźniej był to popularny proceder :)

Jeżeli traficie do tego miejsca to Red Piano jest definitywnie place to be. Super restauracja przy głównej ulicy, z fajną muzyką i genialnym jedzeniem. Klimat tego miejsca jest niezapomniany i bardzo żałuje, że mogliśmy tam spędzić tylko jeden wieczór - http://www.redpianocambodia.com/


Okolica zaspokoi każde pragnienia wieczorową porą...od napełnienia żołądka, degustacji kambodżańskiego piwa, masażu aż wreszcie wyszukanych zakupów :)


W Kambodży królują masaże...za 1$ można zagwarantować sobie masaż stóp...wspaniały, tani i przyjemny dla oka :)
 

...a za 3$ peeling stóp wykonywany przez rybki, serwowany z piwem :) Super uczucie, choć chwilami dość dziwne. Nie można opisać trzeba spróbować :)
 

A na koniec wracając tuk tukiem do hotelu najlepsze jest lokalne piwo, które jest bardzo rozwodnioną wersją tego nam znanego. Piwo w Kabmodży jest tańsze niż cola, jest w cenie wody i tak też jest pite przez wszystkich. Nie jako wieczorny napój alkoholowy ale płyn gaszący pragnienie podawany wszędzie i do wszystkiego :) Udanej podróży :)

Nasz czekała bardzo wczesna pobudka następnego dnia i 4 nad ranem na wschód słońca w świątyni Angkor Wat....o tym za chwile :)