Od dłuższego czasu bardzo chciałam zobaczyć Wietnam, bo bardzo dużo o tym miejscu słyszałam. Jest to bardzo rozległy kraj, chociaż bardzo wąski, północ od południa dzieli ok 1000 km. Dlatego też nie mogliśmy w czasie naszej wycieczki zobaczyć całości i musieliśmy się zdecydować na jeden, bądź drugi kraniec. Na południu leży miasto Ho Chi Minh czyli Sajgon, a na północy Hanoi czyli stolica Wietnamu. Jeden rzut monetą i wszystko było wiadome :) Lecimy do Hanoi :)
Na wstępie parę praktycznych porad dla podróżników...Polacy jak większość nacji potrzebują wizy, żeby móc wjechać do kraju. Można ją załatwić w ambasadzie wcześniej lub posiadając approval letter można ubiegać się o wizę na lotnisku (visa on arrival). My ze względu na wygodę i koszty zdecydowaliśmy się na drugie rozwiązanie i za pośrednictwem firmy Vietnam Immigration http://www.vietnamimmigration.org/ zorganizowaliśmy approval letters. Koszty wahają się zależnie od nacji, dla Polaków jest to ok 15$, my zapłaciliśmy 9$, bo jechaliśmy z 40 osobową grupą i dostaliśmy zniżkę. Niemniej jednak jeżeli organizujecie dużą grupę to już wiecie, że warto się targować :) Po wydrukowaniu tego dokumentu, wystarczy zabrać ze sobą dwa zdjęcia w rozmiarze 4x6 i pojawić się na lotnisku przy okienku visa on arrival, zapłacić kolejne 35$ i dostaniecie wizę :) Nic prostszego :)
Zatrzymaliśmy się w hotelu Angel Palace http://www.angelpalacehotel.com.vn/ , który polecam dosłownie ze względu na wszystko. Idealna lokalizacja, samo centrum, super standard i najlepsza cena 35$ za pokój, czyli prawie tyle co w hostelu. Mają pyszne śniadania i są baaaaardzo pomocni...ale o tym jeszcze później :)
O transporcie z lotniska nie mogę za wiele powiedzieć, gdyż ze względu na dużą grupę wynajęliśmy busa z hotelu. Z tego co wiem taksówka w jedną stronę kosztuje ok 15-20 USD. Zawsze warto dogadać się co do ceny albo szykać meter taxi.
Pierwszy dzień był dedykowany Hanoi :) Od przyjazdu do Singapuru musiałam porzucić bycie wegetarianką, gdyż inaczej był głodowała. Miałam nadzieję, że Vietnam pozwoli mi skosztować dobrego wegetariańskiego jedzenia i nie pomyliłam się :) Kolejnym powodem, dla którego nie tknęłabym mięsa w Vietnamie jest możliwość, że pochodzi ono z psa. Szczególnie na północy jedzenie psów jest popularne. Całe szczęście nie udało mi się zobaczyć tego przedsięwzięcia. Przed przyjazdem oglądałam reportaż na ten temat, który dosłownie złamał mi serce...psy są do samego końca utrzymywane przy życiu, aby mięso było świeże i torturowane przed samą śmiercią, bo ludzie wieżą, że wzrost adrenaliny sprawia, że smak mięsa jest lepszy. Coś strasznego....choć pewnie jest to dłuższa dyskusja jeżeli zastanowimy się nad innymi zwierzętami hodowlanymi i ich zabijaniem. Ale wracając do tematu Vietnamu...jeżeli tu będziecie skosztujcie noodle soup. Niebo w gębie!!! Podawana jest z kurczakiem, wołowiną i bez mięsa. To wywar z makaronem, szczypiorkiem, papryczką chili i limonką. Najlepsze!!!
Oprócz tego bardzo popularna jest bun cha czyli zupa z makaronem i grillowaną wołowiną.
Wszystko przyrządzane jest w taki sposób...
...a konsumowane na ulicy, na niziutkich stołeczkach przy niziutkich stolikach :)
Pogoda niestety nas nie rozpieszczała i zupełnie nie byliśmy na to przygotowani. Co więcej nawet gdybyśmy chcięli to nie mamy odpowiednich ubrań w Singapurze. Było 20 stopni, a wieczorami nawet poniżej, padał deszcz, a ja miałam ze sobą swój jedyny sweterek z długim rękawem :) Mimo wszystko cały czas chodziliśmy i przemierzyliśmy Hanoi takim szlakiem:
1) Jezioro Hoàn Kiế, czerwony most i świątynia Ngọc Sơn
W samym centrum mieści się jezioro Hoàn Kiế, które było kiedyś częścią rzeki czerwonej. W XV wieku rzeka zmieniła swój bieg i jako pozostałość mamy jezioro w centrum miasta :) Podobno w jeziorze tym żyje 100 letni żółw, który czasem pojawia się na brzegu. Wtedy jest to wielkim wydarzeniem w całym mieście, do tego stopnia, że informacja pojawia się w lokalnych gazetach. Ludzie przychodzą nad jezioro wypatrywać żółwia, zobaczyć piękny czerwony most nazywany mostem wschodzącego słońca, który prowadzi na wysepkę oraz świątynię Ngọc Sơn tam się znajdującą. Krąży legenda, że żółw zamieszkujący te wody pomógł władcy Wietnamu znaleźć magiczny miecz i za jego pomocą pokonać Chińczyków. Dla uczczenia tego wydarzenia na malutkiej wysepce na jeziorze wybudowano wieżę żółwi. Nazwa Hoàn Kiế oznacza "Jezioro zwróconego miecza". My nie widzieliśmy żółwia ale za to widok był jak z bajki, ze względu na pogodę nad jeziorem unosiła się mgła, czerwony most sprawiał wrażenie jedynego kolorowego elementu, a wszystkiemu towarzyszyła mistyczna atmosfera.
Przechodząc przez czerwony most, który definitywnie jest jednym z najpopularniejszych miejsc Hanoi dojdziecie do świątyni Ngọc Sơn. Wejście do niej kosztuje 10 000 dongów czyli jakieś 0,5$. Naprawdę warto się tam przejść. Do mostu prowadzi brama pióra, czyli miejsce, które jest kultem sztuki pisania. Chińskie litery układają się w słowa pomyślności i szczęścia.
Po przejściu magicznego, czerwonego mostu dotrzecie na wyspę ze świątynią. Cały teren wokół niej otoczony jest przepięknymi drzewami, które mają posplatane gałęzie.
2) Pomnik męczenników
Upamiętniający walczących za Vietnamską niepodległość.
3) Water Puppet Theater
Słyszeliśmy, że to must see jeżeli jest się w Vietnamie http://www.thanglongwaterpuppet.org/?/en/Home/. Klimatyzowana sala teatru, który znajduje się dokładnie po przeciwnej stronie ulicy od czerwonego mostu około 4 razy dziennie wypełnia się po brzegi. Warto kupić bilet wcześniej, pozwiedzać okolicę i wrócić na spektakl, bo biletów często brakuje. Lalkarstwo ma tu swoją długą tradycję i przynajmniej od 1000 lat jest częścią vietnamskiej kultury. Lalki umieszczane są na bambusowych kijach i sterowane są przez ukrytych za ścianą lalkarzy zanurzonych do pasa w wodzie. Lalki wyłaniają się z wody i połowa sali zastanawia się jak to jest możliwe oraz kto nimi steruje :) Kiedyś nie było to show, a część rytuału religijnego, a wiedza przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Lalki są dośc ciężkie, bo ważą do 5 kg, dlatego w dawnych czasach kobiety nie obsługiwały takich przedstawień. Show trwa około 50 min co moim zdaniem jest zdecydowanie za długim czasem, bo po pierwszej ciekawości i doświadczeniu czegoś nowego najzwyczajniej w świecie się nudzi. Jest ciemno, fotel jest miękki, gra muzyka więc co robi większość ludzi włącznie ze mną? Tak! Zasypia :) Warto odwiedzić to miejsce, chociaż nie porywa.
4) Ulice Wietnamu
Będąc e centrum najbardziej wartym odbycia jest spacer ulicami Wietnamu, oglądanie życia codziennego, ruchu ulicznego oraz ludzi. W tym kraju główny środek transportu to skuter. Jest ich peeeeełno i czasem nawet samochodem nie sposób przejechać. Pojazdy nie zatrzymują się na przejściach dla pieszych, ani światłach więc przejście przez ulice trzeba wymusić samemu. Trzeba też być niezwykle ostrożnym, bo ani skuter ani samochód nie zatrzyma się jak zaczniesz iść. Jedyna droga to przebiegać między nimi :)
...A to świat skuterów :) wszędzie i na każdym rogu. Najbardziej zadziwiają mnie kobiety w eleganckim ubraniach lub szpilkach jeżdżące na skuterach :)
Idąc dalej napotkacie też polski akcenty w dalekim kraju...:)
Spotkacie pana, który zerwie...nie żartuje, dokładnie zerwie Wam buty z nóg znajdując jakąś usterkę, która wymaga naprawy. Szybko poradzi sobie z robotą i wyciągnie rękę po należną zapłatę...
...albo Panią, która sprzeda Wam coś do jedzenia...prosto z kosza i 4x droższe niż dla lokalnego :)
...popularny jest też widok ludzi siedzących na ulicy i palących kawałki papieru, albo papierowe pieniądze. To ofiara dla bogów w imię pomyślności :)
5) Katedra św. Józefa
Katolicka katedra, która została wybudowana na zgliszczach pagody w XIX wieku. W tym okresie ówczesny papież ustanowił Józefa opiekunem Wietnamu, dlatego też katedra została nazwana jego imieniem. Obecnie to miejsce jest centrum katolickim Vietnamu. Naprawdę warte obejrzenia w trakcie spaceru po ulicach Hanoi.
Po całym dniu zwiedzania polecam restauracje CoYen. Zlokalizowana w centrum, walking distance od hotelu Angel Palace. Jedzenie, ceny i obsługa świetne - www.coyenrestaurant.com/
Parę osób z naszej grupy miało urodziny w czasie lub dosłownie przed samą naszą wycieczką. Ja była jedną z tych osób. Dostaliśmy wspaniały tort z naszymi imionami oraz rysunkami przedstawiającymi coś ważnego dla nas. Ja miałam Malinę :) Dziękuję tu oficjalnie mężowi :)
Jeżeli szukacie natomiast rozrywki clubowej to zapraszam do The Bank Club. Jedna z najlepszych imprez na jakiej dane nam było być w ostatnim czasie.
...a to wszystko to co chciałabym powiedzieć o tym kraju :)
W samym centrum mieści się jezioro Hoàn Kiế, które było kiedyś częścią rzeki czerwonej. W XV wieku rzeka zmieniła swój bieg i jako pozostałość mamy jezioro w centrum miasta :) Podobno w jeziorze tym żyje 100 letni żółw, który czasem pojawia się na brzegu. Wtedy jest to wielkim wydarzeniem w całym mieście, do tego stopnia, że informacja pojawia się w lokalnych gazetach. Ludzie przychodzą nad jezioro wypatrywać żółwia, zobaczyć piękny czerwony most nazywany mostem wschodzącego słońca, który prowadzi na wysepkę oraz świątynię Ngọc Sơn tam się znajdującą. Krąży legenda, że żółw zamieszkujący te wody pomógł władcy Wietnamu znaleźć magiczny miecz i za jego pomocą pokonać Chińczyków. Dla uczczenia tego wydarzenia na malutkiej wysepce na jeziorze wybudowano wieżę żółwi. Nazwa Hoàn Kiế oznacza "Jezioro zwróconego miecza". My nie widzieliśmy żółwia ale za to widok był jak z bajki, ze względu na pogodę nad jeziorem unosiła się mgła, czerwony most sprawiał wrażenie jedynego kolorowego elementu, a wszystkiemu towarzyszyła mistyczna atmosfera.
Przechodząc przez czerwony most, który definitywnie jest jednym z najpopularniejszych miejsc Hanoi dojdziecie do świątyni Ngọc Sơn. Wejście do niej kosztuje 10 000 dongów czyli jakieś 0,5$. Naprawdę warto się tam przejść. Do mostu prowadzi brama pióra, czyli miejsce, które jest kultem sztuki pisania. Chińskie litery układają się w słowa pomyślności i szczęścia.
Po przejściu magicznego, czerwonego mostu dotrzecie na wyspę ze świątynią. Cały teren wokół niej otoczony jest przepięknymi drzewami, które mają posplatane gałęzie.
Upamiętniający walczących za Vietnamską niepodległość.
3) Water Puppet Theater
Słyszeliśmy, że to must see jeżeli jest się w Vietnamie http://www.thanglongwaterpuppet.org/?/en/Home/. Klimatyzowana sala teatru, który znajduje się dokładnie po przeciwnej stronie ulicy od czerwonego mostu około 4 razy dziennie wypełnia się po brzegi. Warto kupić bilet wcześniej, pozwiedzać okolicę i wrócić na spektakl, bo biletów często brakuje. Lalkarstwo ma tu swoją długą tradycję i przynajmniej od 1000 lat jest częścią vietnamskiej kultury. Lalki umieszczane są na bambusowych kijach i sterowane są przez ukrytych za ścianą lalkarzy zanurzonych do pasa w wodzie. Lalki wyłaniają się z wody i połowa sali zastanawia się jak to jest możliwe oraz kto nimi steruje :) Kiedyś nie było to show, a część rytuału religijnego, a wiedza przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Lalki są dośc ciężkie, bo ważą do 5 kg, dlatego w dawnych czasach kobiety nie obsługiwały takich przedstawień. Show trwa około 50 min co moim zdaniem jest zdecydowanie za długim czasem, bo po pierwszej ciekawości i doświadczeniu czegoś nowego najzwyczajniej w świecie się nudzi. Jest ciemno, fotel jest miękki, gra muzyka więc co robi większość ludzi włącznie ze mną? Tak! Zasypia :) Warto odwiedzić to miejsce, chociaż nie porywa.
4) Ulice Wietnamu
Będąc e centrum najbardziej wartym odbycia jest spacer ulicami Wietnamu, oglądanie życia codziennego, ruchu ulicznego oraz ludzi. W tym kraju główny środek transportu to skuter. Jest ich peeeeełno i czasem nawet samochodem nie sposób przejechać. Pojazdy nie zatrzymują się na przejściach dla pieszych, ani światłach więc przejście przez ulice trzeba wymusić samemu. Trzeba też być niezwykle ostrożnym, bo ani skuter ani samochód nie zatrzyma się jak zaczniesz iść. Jedyna droga to przebiegać między nimi :)
...A to świat skuterów :) wszędzie i na każdym rogu. Najbardziej zadziwiają mnie kobiety w eleganckim ubraniach lub szpilkach jeżdżące na skuterach :)
Idąc dalej napotkacie też polski akcenty w dalekim kraju...:)
Spotkacie pana, który zerwie...nie żartuje, dokładnie zerwie Wam buty z nóg znajdując jakąś usterkę, która wymaga naprawy. Szybko poradzi sobie z robotą i wyciągnie rękę po należną zapłatę...
...albo Panią, która sprzeda Wam coś do jedzenia...prosto z kosza i 4x droższe niż dla lokalnego :)
...popularny jest też widok ludzi siedzących na ulicy i palących kawałki papieru, albo papierowe pieniądze. To ofiara dla bogów w imię pomyślności :)
5) Katedra św. Józefa
Katolicka katedra, która została wybudowana na zgliszczach pagody w XIX wieku. W tym okresie ówczesny papież ustanowił Józefa opiekunem Wietnamu, dlatego też katedra została nazwana jego imieniem. Obecnie to miejsce jest centrum katolickim Vietnamu. Naprawdę warte obejrzenia w trakcie spaceru po ulicach Hanoi.
Po całym dniu zwiedzania polecam restauracje CoYen. Zlokalizowana w centrum, walking distance od hotelu Angel Palace. Jedzenie, ceny i obsługa świetne - www.coyenrestaurant.com/
Parę osób z naszej grupy miało urodziny w czasie lub dosłownie przed samą naszą wycieczką. Ja była jedną z tych osób. Dostaliśmy wspaniały tort z naszymi imionami oraz rysunkami przedstawiającymi coś ważnego dla nas. Ja miałam Malinę :) Dziękuję tu oficjalnie mężowi :)
Jeżeli szukacie natomiast rozrywki clubowej to zapraszam do The Bank Club. Jedna z najlepszych imprez na jakiej dane nam było być w ostatnim czasie.
...a to wszystko to co chciałabym powiedzieć o tym kraju :)