Jeżeli myślimy o Korei, to o której? Północnej czy Południowej? To dwa totalnie inne światy, które stosunkowo niedawno były jednym, spójnym państwem. Sytuacja uległa zmianie i kiedy w Korei Północnej ludzie umierają z głodu, w Korei Południowej maja się bardzo dobrze, rozwijają nowe technologie i są jednym z najszybciej rosnących ekonomicznie krajów.
Ostatnia historia tych dwóch krajów ma wielki wpływ na ich dzisiejszy obraz i grzechem byłoby odwiedzić Koreę Południową nie korzystając z okazji doedukowania się w tym zakresie. Postanowiliśmy odwiedzić JSA czyli Joint Security Area. To strefa przez, którą przebiega granica i która chroniona jest przez armie z obu krajów. Dostać się tu nie jest łatwo, trzeba zapisać się z około tygodniowym wyprzedzeniem, wylegitymować się, starać nie stresować i posłuchać o historii, życiu w obu krajach. Popularne są również wycieczki do DMZ czyli Demilitarized Zone. Jest to szerszy pas ok 4 km przed granicą, gdzie przeciętny obywatel nie ma wstępu. Stacjonują tam żołnierze. Nie zapominajmy, że oficjalnie te dwa kraje są nadal w stanie wojny.
Nasza wycieczka rozpoczęła się odebraniem nas z umówionego punktu i przewiezieniem busem do DMZ. Razem z nami jechała uciekinierka z Korei Północnej. Można było posłuchać o życiu po drugiej stronie i zadawać jej pytania. Oczywiście za pośrednictwem tłumacza, bo kobieta nie mówiła po angielsku. Zostawiła po drugiej stronie męża i całą rodzinę, uciekając tylko z córką. Jest na nowej ziemi już od 20 lat. Proceder uciekania na druga stronę był dość powszechny. Jeżeli Cię złapali pewnym były kary cielesne i więzienie. Obecnie natomiast spadł on znacznie na sile, bo po złapaniu jest się natychmiast rozstrzelanym. Kobieta ta uciekła przez chińską granicę, Laos, Tajlandię i tak dalej, docierając do Korei Południowej. Ludzie Ci nie mają pieniędzy, bo w Korei Północnej nie wykonują regularnej pracy, za którą są wynagradzani. W związku z tym dogadują się z osobami trudniącymi się przerzutami przez granicę i podpisują na piśmie zobowiązanie, że spłacą swój dług jak już dotrą na drugą stronę. Posunięcie niezwykle ryzykowne ale jednak potrzeba godnego, lepszego życia dla siebie oraz dzieci jest silniejsza.
Pierwszym punktem, który oglądaliśmy była imitacja klasy w szkole północno koreańskiej. Bardzo ubogo, stare, drewniane meble, brak ogrzewania, a i tak nieliczni uzyskują edukację. Nawet Ci, którym się to udaje uczą się odpowiednio spreparowanych informacji, aby ich światopogląd nie został zakłócony. Nikt nie ma dostępu do internetu, ba! myślę, że nawet nie wiedzą, że coś takiego funkcjonuje, nie mówiąc o portalach społecznościowych. Ludzie świadomi są trudniejsi do utrzymania w ryzach i mamienia. Wystarczy trzymać ich na granicy przeżycia, w obawie o życie własne i całych rodzin, kiedy każdy czuje wszechogarniające zagrożenie z każdej strony. Nigdy nie wiadomo kto jest kapusiem. Może sąsiad, może nawet ktoś z rodziny. Każdy więc uważa jak może i wiedzie swój żywot ostrożnie, wyrażając się o rządzie tylko pochlebnie.
Jak widać podobizny przywódców są obecne nawet w szkołach. Można nie wiedzieć nic o świecie, ale trzeba wiedzieć jak wygląda Twój "wyzwoliciel". Ludzie nie mają prądu, dostępny jest tylko przez parę godzin. Nie mają też w związku z tym telewizji. W Korei Północnej prawie nie ma drzew. Ludzie musieli się jakoś ogrzewać przy mrozach, aby przetrwać.
Czy wiecie, że powstał pomysł połączenia transportowego z Korei Południowej do Paryża? Została nawet przygotowana w tym celu cała infrastruktura. Trasa biegnie z Korei Południowej, przez Koreę Północną, Rosję i dalej Europę, aż do Paryża. Kim Dzong nie wyraził jednak zgody. Tak mało brakowało, żeby był kontakt ze światem oraz świata z nimi. Może kiedyś....?
Ludzie z Korei Południowej mówią o tym jak bardzo chcieliby, aby zapanowała zgoda i jedność, oraz żeby ich naród się zjednoczył. Jeżeli ktoś z Korei Północnej przedostanie się do lepszego świata, badany jest przez rząd przez okres paru miesięcy pod kontem szpiegostwa. Po pozytywnym przejściu testów przechodzi edukację oraz przygotowanie do wdrożenia do społeczeństwa, na końcu otrzymując południowo koreański paszport. Wyobraźcie sobie człowieka wychowującego się w jungli, który nagle przyjeżdża do Nowego Jorku. Rozumiecie jak muszą się czuć Ci ludzie?
Następnie mogliśmy przez lunety obejrzeć życie w Korei Północnej. Te dwa kraje w niektórych miejscach oddziela tylko paru kilometrowa rozpiętość rzeki. Wiedzą, że te fragmenty ich ziemi są w zasięgu wzroku dlatego też w latach 90 powstały tam propagandowe osiedla. Całkiem dobrze wyglądające wizualnie bloki. Mieszkańcy dostali rolę aktorów i musieli zjawiać się w miasteczku i pokazywać, że pracują, jeżdżą na rowerze itp. Generalnie, że toczy się życie. Budynki w istocie jednak nie były zamieszkiwane i popadły już w ruinę. Poniżej parę zdjęć gdzie widać "drugą stronę".
Nasz następny przystanek to miejsce gdzie wojska Korei Północnej przedarły się w czasie wojny przez podziemny tunel. Teraz to miejsce oddziela ogrodzenie z drutu kolczastego, na którym ludzie wieszają kolorowe tasiemki w intencji ich rodzin, które żyją po drugiej stronie. Duża część ludzi została porwana na drugą stronę. Większość wykształconych ludzi spotkał ten los. Organizowane były łapanki i przewóz do Korei Północnej. W związku z tym wiele rodzin zostało rozdzielonych i nie mogą się spotkać ani skontaktować do dnia dzisiejszego. To jest dopiero tragedia. Nie wiedzą nawet czy ich bliscy jeszcze żyją, a jeżeli tak to w jakich warunkach. Czytając książkę "While nations fail" natrafiłam na fragment o dwóch koreach, opisujący m.in historię dwóch braci. Jeden z nich został porwany i wywieziony. Nie mieli kontaktu przez 50 lat. Udało im się spotkać na jakimś godzinnym spotkaniu organizowanym przez rządu obu krajów. Różnice były uderzające. Jeden czysty, zadbany, odpowiednia masa ciała. Drugi wychudzony, ubrany w stare ciuchy. Bratu z Korei Południowej krajało się serce kiedy zobaczył swojego bliskiego w takim stanie. Zaproponował więc, że odda mu swój płaszcz. Tamten jednak odmówił twierdząc, że jego płaszcz jest świetny i nie każdy ma taki przywilej. Dostał go od rządu specjalnie żeby się dobrze zaprezentował na tym spotkaniu. Opowiadał też o swojej córce, która ma intratną posadę rządową i w związku z tym może nawet czasem użyć telefonu stacjonarnego. Przeraża Was to? Bo mnie tak. Nie mogę sobie uświadomić, że takie rzeczy dzieją się pod naszym nosem, w dzisiejszych czasach, kiedy ludzie z zachodu głównie myślą gdzie iść na kolejne zakupy. Tak naprawdę nawet niewiele wiemy co tam się dzieje. Większość rzeczy jest spreparowana. Można wjechać turystycznie, jednak jest się pod stałą obserwacją władz. Nie zobaczycie nic czego nie macie zobaczyć. Jeżeli natomiast spotkacie w kolejne dni w innych miastach tego samego mężczyznę, który raz jest sprzedawcą, a innym razem listonoszem, nie dziwcie się. Dostał rolę do odegrania.
Miejsce to połączone jest mostem, który posiada ładunki wybuchowe. Gdyby rozpoczęła się wojna nikt nie przedostanie się przez most.
Ostatnim i najważniejszym odwiedzonym przez nas miejscem było JSA, o którym już wspominałam. Przed wjechaniem musieliśmy podpisać oświadczenie, że jesteśmy świadomi, że naszemu życiu zagraża niebezpieczeństwo i godzimy się na to bez żadnych roszczeń. Już samo to podniosło mi adrenalinę. Z uwagi na oficjalny stan wojny nigdy nie wiadomo kiedy może rozpocząć się atak. W tej strefie stacjonują żołnierze Korei Południowej oraz żołnierze amerykańscy. Oprowadzani byliśmy przez tych drugich. Strefa składa się z niebieskiego domu, który przypomina barak. Przechodzi on przez granice i każdy z jego krańców znajduje się po innej stronie. To jedyny moment kiedy będąc w środku można postawić stopę po stronie Korei Północnej. Był on wykorzystywany do wspólnych narad i negocjacji. Każdy z obradujących siedząc po swojej stronie stołu siedzi tak naprawdę w swoim kraju. Budynek ten otwarty jest dla grup z obu krajów. Nie mogą jednak przebywać w nim w jednym czasie. Każdorazowo drzwi dla wchodzących z drugiej strony zostają zamknięte, aż do czasu opuszczenia budynku przez przedstawicieli jednego z krajów. Przed przyjazdem byliśmy również poproszeni o odpowiednie ubranie. Ramiona i nogi muszą być zakryte, ubranie nie może być np. designersko poszarpane np. jeansy oraz kolory powinny być stonowane. Podobno nieprzestrzeganie tych zasad może spowodować wykorzystanie takiego wizerunku przez Koreę Północną do celów propagandowych. Mogą oni pokazywać swojej ludności jak biednie i źle jest po drugiej stronie skoro ludzie chodzą w podartych jeansach.
Tutaj możecie zobaczyć ten niebieski budynek. Jesteśmy po stronie Korei Południowej. Armia tego kraju chroni swoją stronę sprawując wartę. Szary budynek, który widzicie to już własność Korei Północnej. Tam jest druga strona :)
Zwróćcie też uwagę na postawę żołnierza. Stoi on na rogu budynku tak aby wszystko wiedzieć ale móc też łatwo uchronić się od kuli w razie ataku. Jak pewnie wiecie sojusznikami Korei Północnej jest Rosja oraz Chiny. W latach 80 zorganizowana była wycieczka dla pewnej grupy północno koreańskich turystów. Jeden z Rosjanów przeszedł na druga stronę przy niebieskim budynku. Wkroczył na terytorium wroga, a jego zamiary nie były znane. Rozpoczęła się wymiana ognia. Zginęło całkiem sporo żołnierzy i o mało nie doszło do rozpoczęcia działań zbrojnych na większą skalę. Bądźcie więc ostrożni :) Przewodnik, który kierował tą wycieczką został solidnie ukarany przez swój rząd za tą sytuację.
Czy widzicie różnicę w ubiorze i masie obu żołnierzy? Ten poniżej to przedstawiciel Korei Północnej. Jego ubiór przypomina czasy PRL, a chudość jest przerażająca. Z tego co usłyszeliśmy ich warty trwają 12 godzin niezależnie od pogody. Dla porównania wart po stronie Korei Południowej trwają po 20 min.
Na budynku zobaczycie dużo kamer. To znak, że wszystko jest pod okiem Kim Dzong Un'a.
Przeżycie wynikające z odwiedzenia JSA przyprawiają o gęsią skórkę. Uważam jednak, że jest to szansa jedna na milion, aby zatknąć się tak blisko z tą historią i dowiedzieć się o niej nieco więcej. Nie zapominajmy, że poza naszymi karierami i dylematami gdzie kupić nowe buty istnieje tez inny świat. My też jesteśmy jego częścią nawet jeżeli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jeżeli on wpływa na nas to my też wpływamy na niego.