Temple stay czyli medytacje w Golgulsie

Temple Stay to dość popularna rozrywka w Azji. Polega to na zamknięciu się na parę dni/miesięcy/lat w klasztorze buddyjskim. Formy odbywania pobytu są przeróżne od medytacji milczenia zwanej Vipassana, przez medytacje i zajęcia z mnichami, aż po to co zrobiliśmy my czyli medytacje połączone z nauką sztuki walki. Bez wątpienia było to najlepsze co zrobiliśmy w całym roku i bez wątpienia zapadło nam w pamięci na następne długie lata. Chcieliśmy połączyć moje pasje medytacyjne, z zainteresowaniem K sportem. Wybraliśmy więc ten klasztor - http://sunmudo.net/

Mieści się on w miejscowości Golgulsa, do której transportowaliśmy się z Seoul'u. Najprostszym rozwiązaniem jest złapanie busa do Gyeongju, który jedzie ok. 4 godzin. Następnie idziecie na przystanek na przeciwko głównego wyjścia ze stacji (druga strona ulicy) i łapiecie autobus nr. 100 lub 150. Musicie wysiąść na przystanku Andong/Grimsa/Golgulsa. Komunikat będzie nadawany w autobusie, ale najlepiej od razu po wejściu powiedzieć kierowcy gdzie chcecie jechać. Możecie wtedy liczyć, że dopilnuje żebyście wysiedli na tym przystanku. Ta podróż trwa dodatkowe 40 min, a później już tylko spacer do klasztoru :)



Bycie poza jego murami zakłada brak kontaktu ze światem zewnętrznym, pełne wyciszenie i skupienie. Po zameldowaniu dostaniecie takie same ubrania. Chodzi o to żeby nikt nikogo nie rozpraszał ubiorem. Możecie się więc czuć trochę jak więźniowie Alcatraz ale warto, uwierzcie mi :)

Pokoje nie są koedukacyjne. Jeżeli więc jesteście parą, bądźcie przygotowani na spanie w oddzielnych pokojach. Kobiety śpią z kobietami, mężczyźni z mężczyznami. Kwaterunek to ok 2-3 osoby. Śpi się na podłodze na koreańskich matach. Bardzo wygodnie :)


Na pewno nie będziecie się tu nudzić. Każdy dzień zakłada przestrzeganie określonego harmonogramu. Nie musicie oczywiście brać udziału we wszystkim, ale polecam chociaż w większości. W końcu po to tu wylądowaliście. Człowiek wypoczywa kiedy obraca się w pewnego rodzaju rutynie. Nie musicie się tu martwić o posiłki, transport, ani obowiązki życia codziennego. Waszym jedynym zadaniem jest podążanie za rytmem dnia.

Codziennie o 4 rano jest pobudka. Przeraziła Was ta godzina :)? Spokojnie, cisza nocna jest o 22 i wszystkie światła mają być zgaszone, więc wyśpicie się. Usłyszycie dźwięk gondu, jest to naprawdę magiczne. Jesteście w środku lasu, w klasztorze, a jedyni odgłos, który Was budzi do gong. Po obudzeniu trzeba się spieszyć. Na 04.30 musicie wspiąć się na górę gdzie znajduje się świątynia, w której odbywają się medytacje i chanting czyli śpiewanie mantr. Jeżeli jesteście wierzący to nie mówcie, że to nie dla Was. Nie musicie śpiewać mantr jeżeli nie chcecie. Nie wychwalają one jednak boga, a traktują o życiu. Można powiedzieć, że w pewien sposób kłaniacie się Buddzie i to jemu składacie hołd. I tak i nie. Otóż Budda sam mówił, że nie jest bogiem i nikt nie powinien go tak traktować. Był tylko człowiekiem, który ciężką pracą nad sobą i przyglądaniu się swojemu wnętrzu, osiągnął stan zjednoczenia z Bogiem. Ludzie oddają hołd jego ciężkiej pracy w nadziei, że jeżeli będą wystarczająco pracować to może uda się to też im.

Pierwszy element to zebranie w sali, ukłony i śpiewanie mantr. Doświadczenie nieziemskie, trochę transowe i niezwykle uspokajające. Nie myślicie o niczym innym jak tylko o odgłosach, Wasze myśli nie błądzą i nie pochylają się nad listą zakupów na najbliższy tydzień. Nie ma na to czasu, bo jeżeli chcecie odpłynąć w swoje rozterki to już trzeba się kłaniać i zostajecie sprowadzeniu do skupienia na chwili teraźniejszej. Można powiedzieć medytacja w swojej całej okazałości.


 

Po chantingu wszyscy przechodzą na taras, z którego rozpościera się widok na okoliczne lasy i góry. To miejsce gdzie będzie się odbywała medytacja siedząca ze wschodem słońca. Początkowo może być ciężko wysiedzieć w jednej pozycji, najlepiej bez ruchu i starać się oczyszczać umysł. Z kolejnymi próbami przychodzi to jednak znacznie łatwiej. Siedzicie tam w ciszy, a przed Wami świat budzi się do życia.



Po medytacji siedzącej jest czas na medytacje chodzoną. Pokonujecie więc drogę z samej góry na dół gdzie znajduje się klasztor. Powinniście skupiać się tylko na swoim oddechu i kolejnych krokach, głowa pozostaje pusta. Na dole czeka na Was chwila ćwiczeń, połączona z oddechami, a potem już tylko śniadanie :) Uwierzcie mi, że nigdy nie byliście tak wypoczęci, pozytywni i pełni energii. W codziennym życiu zapominamy i chwili na oczyszczenie nas samych i gonimy za przetrwaniem do końca dnia, wypełniając wszystkie obowiązki. Spróbujcie zastosować taki mindfulness chociaż przez chwilę w ciągu dnia i zobaczycie efekty. Możecie to robić chociażby kiedy się kąpiecie lub jecie kanapkę na śniadanie. Skupcie się wtedy tylko na tej czynności. Poczujcie spływającą wodę, jej temperaturę i kontrolujcie swój oddech lub skupcie się na smaku kanapki. Czas nie jest tu wymówką i tak robicie te wszystkie czynności. Różnica polega na tym, że myślicie wtedy o przyszłości zamiast przez drobną chwilę być tu i teraz.


Wszystkie posiłki w klasztorze są o ustalonych porach i są wegetariańskie. Przy jedzeniu nikt nie rozmawia, to znów kolejna forma medytacji. Każdy skupia się tylko na smakowaniu. Nie wiedziałam ile to może zmienić. Spróbujcie kiedyś. Ponad to kobiety i mężczyźni jedzą przy oddzielnych stołach. Podczas pobytu nie można spożywać mięsa, pić alkoholu, ani palić papierosów.

Każdy dzień różni się dalszym rozkładem. Możecie udać się na herbatę z mnichem, który odpowie na Wasze pytania odnoście buddyzmu i samorozwoju oraz podzieli się swoimi doświadczeniami. Możecie pójść na wspólne medytacje czy na zajęcia strzelania z łuku.

 

W jednej z sal wisi rycina przedstawiająca mnichów, którzy włączyli się do walki z nieprzyjacielem aby wspomóc armię swojego kraju. Łączy się to silnie z przeorem tego klasztoru, który opowiadał nam historię swojego powołania. Jako młody chłopak pojechał ze znajomymi na wycieczkę podczas, której zwiedzali świątynie i klasztory. Kiedy dotknął ściany jednej ze świątyń miał wizję z poprzedniego wcielenia, gdzie zobaczył siebie jako mnicha, który dowodził swoim klasztorem podczas udziału w pokonaniu wroga. W tym właśnie momencie zrozumiał, że odkrył swoje przeznaczenie i powinien zostać mnichem. Co też uczynił :)


Poza medytacjami są też zajęcia aktywne. Będziecie mięli szansę wziąć dwa razy dziennie udział w 1,5 godzinnym treningu sztuki walki o nazwie sunmudo. Jest to stricte koreańska sztuka walki pochodząca z zamierzchłych czasów. Jako jedna z niewielu metod jest całkowicie niekonfrontacyjna. Każdy uczy się określonych póz i ruchów, ale nie dochodzi do sparingu. Metoda ta powstała na podstawie obserwacji natury, każdy z ruchów ma imitować określone zwierzę. Podobno żeby opanować w pełni tą sztukę walki potrzeba ok 10 lat. Jest naprawdę bardzo skomplikowana i wymaga niezwykłej gibkości ciała i pracy nad oddechem.


Poza tym, że sami możecie tego spróbować i trochę się poruszać, to organizowane są też pokazy sunmudo przez mnichów. Coś niesamowitego i pięknego! Ludzkie ciało jest zdolne do tylu rzeczy ! Zaraz obok miejsca gdzie możecie je podziwiać mieści się świątynia Buddy, która ma 2000 lat! Budda został tam wykuty w kamieniu i przez wieki przyciągał wielu chcących oddać mu pokłon.


Tak jak wspomniałam na samym wstępie przeżycia są niesamowite i oboje nie wiemy czy kiedyś byliśmy tak spokojni. Spędziliśmy tu tylko cztery dni i powiem, że powrót do miasta, ten gwar i tłumy ludzi nie były przyjemnym doświadczeniem. Czułam, że moje zmysły są bombardowane tysiącem bodźców. Nie znamy innego życia więc na co dzień nawet tego nie zauważamy. W istocie nasz umysł jest przeciążony z samego faktu wyjścia na ulicę dlatego tak ważne jest żeby czasami zrobić sobie przerwę. Niektórzy zostają tu nawet parę lat. Poznaliśmy angielkę i francuza, którzy byli tu trzy lata. Nie wiem czy po tak długim pobycie jest możliwe wrócenie do cywilizacji. Myślę, że po tak długim życiu w wyciszeniu można być po prostu przerażonym światem zewnętrznym.


Podsumowując mój słowotok, polecam Wam straszliwie pobyt w tym klasztorze. Wspaniały odpoczynek, oderwanie się od świata i przeżycia duchowe. Poniżej tekst, który widzieliśmy gdzieś w koreańskim metrze, a do którego powinniśmy się stosować co dnia :)