Układając naszą wycieczkę do Chin bardzo długo myśleliśmy nad odpowiednią trasą zarówno pod względem różnorodności czy odległości, jak też pod względem kosztów transportu. Dlatego wymyśliliśmy, że przejedziemy kolejno Beijing-Xian-Gulin-Yangshuo-Dazhai-Fenghuang-Zhangjiajie-Changsha-Shanghai. Tym sposobem mieliśmy zobaczyć wszystko co chcieliśmy. Po Pekinie przyszła więc pora na Xian czyli miasto słynące z Terracotta Warriors. Lecieliśmy tam samolotem i jak późniejsze doświadczenie pokazało to był jedyny nieopóźniony lot jaki udało nam się złapać w tym kraju :) Zwyczajowo niezależnie od kierunków wszystkie tablice świeciły się na lotniskach na czerwono. W Chinach nikt nie przywiązuje wagi nawet do odpowiedniej godziny odlotu czy przylotu. Jak się uda to będzie :)
Z lotniska wydostać się jest bardzo łatwo, trzeba tylko złapać Airport Shuttle Bus. Bilety dostępne są przy odpowiednim stoisku. Przyjemność ta trwa 1,5 godziny i kosztuje ok. 26 rmb. Nie musicie się stresować, bo odjeżdża co 20 min i dowiezie Was w okolice Tower Bell. Miasto przywitało nas bardzo industrialnym klimatem kominów i elektrowni zaraz obok bloków. Było nieco mniej zanieczyszczone niż Beijing ale do czystego powietrza to tu jeszcze daleko. Serce mi się kraje jak widzę ten smog i fabryki prawie na czyimś balkonie. Bardzo współczuje tym ludziom, że muszą w czymś takim żyć.
Nasz hotel był nieco oddalony, a my postanowiliśmy kuć żelazo póki gorące i nie jechać zostawiać tam plecaków. Z Bell Tower poszliśmy od razu na pieszo do Xian Railway Station. Tam znaleźliśmy przechowalnie bagażu, a po wyjściu na na zewnątrz po wschodniej stronie placu (lewa strona) czekały na nas busy jadące do Terracotta Warriors. Musicie wiedzieć, że ta atrakcja oddalona jest o ponad godzinę drogi. Ze tej stacji złapiecie bus o nr. 305. Uważajcie jednak na oszukane autobusy i upewnijcie się, że ten, do którego wsiadacie na pewno ma tam przystanek. W Chinach trochę jak w Indiach trzeba być czujnym. Bilet kosztuje ok. 8 rmb od osoby w jedną stronę.
Terracotta Warriors to ok. 7 tysięcy rzeźb realnego rozmiaru. Tworzą one armię zaprojektowaną dla cesarza Qin. Statuetki zostały z nim pochowane, gdyż nie wiedział co może spotkać go po śmierci. Wierzono wtedy, że przedmioty można ze sobą zabierać do następnego wymiaru. W związku z tym Qin chciał być ubezpieczony na ewentualność przykrego obrotu wypadków po drugiej stronie :) Mówi się też, że ta armia miała być upamiętnieniem niepokonanej armii triumfującej pod jego panowaniem. Jak jest prawda nie wiadomo. Ktoś ponad 2000 lat temu stworzył 7 tysięcy rzeźb przedstawiających żołnierzy, a każdy z nich ma inną twarz. Nie ma dwóch takich samych. Ustawił ich jakby w mieście, pomiędzy ścianami domów i ich dachów, a całość została zakopana nieopodal grobu cesarza. To jest jedyna rzecz, którą wiemy na pewno, a tylko dzięki chińskiemu rolnikowi, który w latach 70 kopiąc dół natknął się na jedną ze statuetek. To odkrycie przyprawiło wszystkich o zawrót głowy, zostało okrzyknięte jednym z największych ostatnich czasów i z miejsca stało się symbolem dzisiejszych Chin. Rzeźby naprawdę robią wrażenie. Szczególnie uderzał mnie fakt, że tak długo leżały pod ziemią i nikt o nich nie wiedział. Ile jeszcze jest takich rzeczy ukrytych przed naszym wzrokiem? I co takiego tam może być? Może coś co zmieniłoby bieg historii i świata w ogóle? Cóż! Pożyjemy zobaczymy :) Na razie zachwyćmy się Terracotta Warriors bo warto :)
Wejście kosztuje 60 rmb od osoby. Teren składa się z trzech budynków, które można nawet nazwać hangarami. Proponuje zacząć od numeru 3 (Pit 3), który znajduje się na wprost i kolejno przechodzić dwa pozostałe.
Kiedyś figury te były kolorowe, co można zobaczyć na niektórych zdjęciach z bliska. Pokrywano je też emalią, żeby nie rdzewiały. Już w tamtych czasach znano patynowanie. Co jest dość oszałamiające, że człowiek tyle lat temu już potrafił takie rzeczy nie mając na podorędziu dzisiejszych technologii. Do dnia dzisiejszego pracuje tam cały sztab ludzi. Nie wszystko jeszcze od lat 70 zostało odkopane. Część czeka na swoją kolej. Odkrycie i renowacja każdej rzeźby to od paru miesięcy do paru lat. Wyobraźcie więc sobie ile czasu potrzeba, żeby to wszystko ujrzało światło dzienne. Przechadzając się po budynkach na pewno zobaczycie pracowników składających jakiegoś żołnierza, albo robiących misterne szkice.
Przeznaczcie na tą atrakcje pół dnia żeby spokojnie móc powłóczyć się po budynkach i wrócić do miasta. Droga powrotna wyglądała tak samo. Po powrocie na parking znajdziecie busa o tym samym numerze, który zawiezie Was na Railway Station. Po drodze możecie jeszcze kupić pamiątki :)
Zatrzymaliśmy się w hotelu Xian Sheng Yuan Hotel, który ciężko było znaleźć - http://www.agoda.com/fr-fr/xian-sheng-yuan-hotel/hotel/xian-cn.html?asq=NWvLTVJMoXu5CiDE%2b7CnJMPyQVDyNVPaDsx1%2f%2bn1%2fFL072TUnKTfq8%2f24XWTbKJfIQJnxrcjnywKlT3Iacin2tc%2fb4wvqG3VLsUeedAZOSid%2byCGN5uYn56jtxNtCAuMgFhK3fQ%2bmty8mVP%2brY99zhrSDAWsyjfIAUuVBEWDNa0%3d&cid=1646662&tag=ecac0669-b136-4761-aad1-0f588be197fb
Okazało się, że są to po prostu trzy pokoje w czyimś mieszkaniu. Hey przygodo! Było ok, dalej budżetowo. Pokoje na zdjęciach na stronie w ogóle nie przypominają rzeczywistości. Nasz pokój za to był idealnym przykładem ciekawego zjawiska. W tym kraju chociaż prawie nikt nie mówi po angielsku to wszechobecne są angielskie napisy. Czy to na koszulkach, torbach, butach czy ścianach. Rzecz tylko w tym, że napisy te nie trzymają się kupy i często nic nie oznaczają :)
Xian bardzo mnie zdziwił. Spodziewałam się małej mieściny, gdzie jedyną atrakcją są kamienne rzeźby na obrzeżach. Okazało się zupełnie odwrotnie. Miasto jest nowoczesne, pełne ekskluzywnych sklepów znanych marek, ludzi, gwaru i budynków przeróżnych firm.
Będąc w Xian koniecznie trzeba zajrzeć na City Wall czyli ok. 20 km mur okrążający centrum miasta. To chyba jedna z najbardziej charakterystycznych rzeczy dla tego miejsca. Najlepiej wejść od strony South Gate i zahaczyć o małe muzeum pokazujące zmiany w tym miejscu w ostatnich latach. Wejście na mury kosztuje 54 rmb od osoby, a muzeum jest w cenie.
Najlepiej wybierzcie godzinę inną niż południowa, bo w przeciwnym wypadku podążycie naszym przykładem i spieczecie się na słońcu. Na murach nie za bardzo jest się gdzie schronić przed słońcem. Można przejść tą trasę na pieszo, ale zdecydowanie lepiej jest wynająć sobie przy wejściu rower. Kosztuje 45 rmb od osoby za dwie godziny. Spokojnie w tym czasie z postojami zdążycie zrobić tą trasę. Zaopatrzcie się tylko w odpowiednią ilość wody. Po drodze będziecie mijali wierze strażnicze, bo jak każdy mur ten też miał pełnić funkcję obronną. Znajdziecie w nich sklepiki i wystawy opowiadające o szlaku jedwabnym, który przechodził przez Xian.
Po rowerze, zmęczeniu oraz obolałych pośladkach (te rowery nie są najprzyjaźniejsze :) ) należałoby oddać się przyjemnościom kulinarnym. Całkiem niedaleko w pobliżu Beiyuanmen Street mieści się Muslin Quarter. Jest to dzielnica zamieszkana przez muzułmanów. Odwiedza ją wielu turystów, wciąż mam na myśli tych chińskich :) Są deptaki, są sklepiki, nowe zapachy i dużo ludzi, ale najważniejsze jest, że jest to mekka jedzeniowa. Znajdziecie tu przeróżne specjały zaczynając od kebabów ale w trochę innym stylu niż te, które znamy, a kończąc na ciastach z nadzieniem różanym. Wszystkie należy spróbować, nie jest zbyt drogo bo w końcu jest to street food.
Większość rzeczy opiera się na mięsie. Oczywiście odpowiednio przyrządzonym, aby było odpowiednie do spożycia dla wyznawców tej religii. Poniżej wcześniej wspomniany kebab w chińskim stylu :)
Spotkać też można cała masę ludzi wyrabiających słodkości z sezamu. Tego typu słodycze są bardzo popularne w Chinach. Masa sezamowa jest rozciągana na wielkim haku, a następnie ubijana wielkimi młotami i po gruntownym zbiciu się w jedno dzielona na kawałki. Zapach jest nieziemski :)
W okolicy mieszka około 60 tys muzułmanów, którzy są potomkami przybyszów z krajów arabskich, którzy pojawili tu w czasach kiedy formował się szlak jedwabny. Poza bazarem z jedzeniem i sklepikami wałęsając się po uliczkach możecie też trafić na bazar z pamiątkami i ciuchami lub zwiedzić Great Mosk. Bardzo dużo ciekawych rzeczy w jednym miejscu i wiele unikalnych, kulturowych high-lightów.
Możecie zrobić sobie spacer nawet dalej aż do Defu Lane Street czyli przepięknej i niezwykle klimatycznej ulicy z barami, pubami i kafeteriami. Pamiętajcie tylko, że najlepiej zjawić się tam ok. 19, wtedy macie pewność, że wszystko będzie otwarte. Po dwóch stronach ulicy mieszczą się budynki powiedziałabym nawet trochę w kolonialnym stylu, bardzo ciekawe i eleganckie jak na te standardy. Knajpki bardzo przypominają te zachodnie. Sprawdźcie sami :)
I dalej dochodząc do muru i idąc wzdłuż, aż do south gate zobaczycie po lewej stronie Shuyuan Youth Hostel - http://www.tripadvisor.com/Hotel_Review-g298557-d459793-Reviews-Shuyuan_Youth_Hostel-Xi_an_Shaanxi.html
Fantastyczne miejsce, z super jedzeniem i atmosferą. Żałowaliśmy bardzo, że nie było to nasze miejsce noclegowe. Jeżeli szukacie czegoś i nie wiecie jeszcze gdzie spać to bardzo polecam :)
I można tu spróbować specyfików o poniższym składzie :) Bardzo dobrych swoją drogą :)
Xian jest miejscem mało problematycznym, dość przyjemnym. Nie tak zanieczyszczonym jak Beijing i nie tak bardzo zachodnim jak Shanghai. Jest czymś pomiędzy i można tu bardzo miło spędzić czas.