Yangshuo czyli byliśmy na banknocie

Podoba Wam się ten obrazek?


Tak? To musicie pojechać do Yangshuo :) My byliśmy i polecamy. Wyrastające z ziemi skały, ciągnące się jak wstęgi nad wodą to było coś! :) To pewnie jedno z najbardziej turystycznych miejsc w Chinach. Nic dziwnego, ten krajobraz oraz jego obecność na banknotach sprawił, że każdy chce go zobaczyć na własne oczy. W Yangshuo nie ma niestety lotniska. Złapaliśmy więc samolot z Xian do Guilin. Zostaliśmy tam na noc w bardzo porządnym hotelu blisko stacji autobusowej - Guilin Oasis Inn - http://www.booking.com/hotel/cn/guilin-oasis-inn.en-gb.html?aid=311984;label=guilin-oasis-http://www.agoda.com/guilin-oasis-inn/hotel/guilin-cn.html

Następnego dnia po szybkiej drzemce pobiegliśmy z plecakami na stację i złapaliśmy busa do Yangshuo. Odjeżdżają bardzo często, koszt to 22 rmb, a trasa trwa ok. 1,5 godziny. Nie mogliśmy się doczekać tych widoków :) W samym Guilin nie ma moim zdaniem nic specjalnego, nie chcieliśmy więc tam zostawać. Drugą opcją transportową jest spływ rzeką. Kosztuje on natomiast ok. 200 rmb od osoby i przez 3-4 godziny siedzi się na łódce. Przeżyliśmy to już w Wietnamie i nie chcieliśmy się drugi raz decydować na taką atrakcje. Czas przejazdu busem minął bardzo szybko, więc już za moment mogliśmy podziwiać z okna pierwsze formy skalne i byliśmy oczarowani :)

Zatrzymaliśmy się w hotelu Dozycat Youth Hostel. Bardzo porządny, czysto i ładnie oraz blisko centrum.-http://www.tripadvisor.co.nz/Hotel_Review-g303712-d3152150-Reviews-Yangshuo_Dozycat_Youth_Hostel-Yangshuo_County_Guangxi_Zhuang.html

Bardzo niedaleko tego hostelu znajduje się fantastyczna, zdecydowanie godna polecenia knajpka o nazwie Mood Food. Mają tylko organiczne, wegańskie jedzenie swoją drogą bardzo pyszne. Ceny nie są niskie, ale klimat miejsca i rozkosze podniebienia jakoś to rekompensują :) Restauracja ta jest częścią większego centrum zdrowego żywienia, życia oraz różnego rodzaju zabiegów - http://wanderingdao.com/


Yangshuo jest stworzone w otoczeniu pięknych widoków na potrzebę uciechy turystów. Oczywiście pełno tu Chińczyków, białe twarze to dalej wieka rzadkość. Atrakcji natomiast jest sporo jako, że główna zabudowa to restauracje, bary i cluby. W ciągu dnia miasteczko jest przyjemne, natomiast nocami zamienia się w jedno wielkie, chińskie clubowisko z muzyką techno walącą z każdego lokalu. Zaryzykuje stwierdzenie, że to polskie Międzyzdroje ;/


Po środku tego zgiełku możecie spotkać medytującego na ulicy mnicha.


I pamiętajcie, żeby będąc w Chinach, a szczególnie tutaj, spróbować ich nalewki ryżowej :) Jest pyszna! Generalnie każdy rodzaj alkoholu powstaje tu z ryżu, włącznie z ich 3% piwem. 


W całym mieście aż roi się od rooftop barów. Każdy kto ma lokal na piętrze lekko ponad ziemią urządza tam knajpę. Wszystko to w odpowiedzi na potrzeby turystów :) Nie muszę nawet podawać Wam nazwy konkretnego lokalu, gdziekolwiek nie wejdziecie dostaniecie dobry trunek oraz piękny widok na okolicę :) zobaczcie sami. To również obraz budynków i sposobu w jaki żyją ludzie.


Rozrywek Wam w tym mieście na pewno nie zabraknie :) Nawet jeżeli nie będzie ładnej pogody (co nam się przydarzyło ), wynajmijcie sobie rowery i pojeździjcie po okolicy cały dzień. Spalicie trochę kalorii, poruszacie się, będziecie mieli poczucie dobrze spełnionego obowiązku, a ponadto zobaczycie okoliczne wioski i powolne życie oparte na zgodzie z naturą i uprawianiu pola. Założyliśmy folie ochronne, więc deszcz nam był nie straszny i wyruszyliśmy :) Koszt wynajęcia dwóch rowerów to 50 rmb za pół dnia.


Takie ciekawe sytuacje można spotkać po drodze :)


Kiedy się ściemni polecam powłóczyć się po mieście. Jest bezpiecznie, dużo się dzieje. Przechodząc od clubu do knajpy warto wstąpić również na nocny bazar. Kupicie tam wszystko, choć ceny nie sprzyjają, dostosowane są typowo pod turystów. Wieczorem też otwierają się stargany z ulicznym jedzeniem, jest naprawdę tanie i dobre. Przede wszystkim trzeba spróbować ich szaszłyków z ostrymi przyprawami :)


A to jeden ze smaczków :) można sobie kupić elity do domu ;)


Kolejne dni spędzaliśmy dość leniwie ale ciągle było co robić. Na rowerach trochę nas przewiało, a mnie zaczynało trawić przeziębienie. Z uwagi na fakt, że miasto nie jest duże, a my szybko się nudzimy w grę wchodziła tylko opcja dalszego eksplorowania okolicy. Tym razem zdecydowaliśmy się na skuter. Udało nam się trafić super design w ciapki :) nasz dalmatyńczyk obwiózł nas po okolicy za 50 rmb za pół dnia.



Wyjeżdżając poza miasto na pewno nie przeoczycie pola kwiatów. To sztandarowy przykład szaleństwa Chińczyków na punkcie komercji. Teren został zamknięty, postanowiono wielki napis "LOVE" i już jest biznes :) Każdy chętnie płaci 20 rmb od osoby żeby móc sobie zrobić zdjęcie. Dziewczyny zakładają sukienki w stylu boho, wianki na głowę i pozują niestrudzenie.


Główną atrakcją w Yangshuo są widoki, a najlepszym i najpopularniejszym sposobem ich podziwiania jest spływ rzeką. Można to zrobić łodzią jak już wspominałam (nie polecam, drogo i na mój gust nie fajnie), albo bambusowymi tratwami. To jest akurat super opcja, można mieć dzięki temu namiastkę raftingu na niektórych odcinkach :)


Tego procederu natomiast bym z miejsca zakazała ;/ traktowanie zwierząt w Azji generalnie pozostawia wiele do życzenia. Chiny natomiast przodują w tym w negatywny sposób, zrobi się wszystko za co turyści zapłacą. Te biedne małpy nie mają dobrego życia. Jedyne co możemy zrobić to nie dać się wciągnąć w wir turystyki i nie korzystać z takich rozrywek. Kropla ma znaczenie, bo drąży skałę. Pamiętajcie, że choć żadne z nas świata nie zmieni, zaczynając od siebie można wiele zdziałać.


Yangshuo jest piękne, bardzo relaksujące w porównaniu do reszty Chin i niesamowicie rozrywkowe. Wiele możliwych aktywności nie pozwala na nudę. Proponuję przeznaczyć na to miasto ok. 4 dni. Mogę zagwarantować, że wypoczniecie :)